
O wsparciu w chorobie i kryzysie życiowym- nasza psychoonkolog mgr Katarzyna Mikinka
mgr Katarzyna Mikinka – psycholożka, psychoonkolog, terapeutka par w Poradni CLUE. Prywatnie miłośniczka podróży małych i dużych, jazdy na rowerze, czytania książek oraz kina z lat 50.
Na co dzień pracuje Pani na oddziałach szpitalnych jako psycholog, na czym polega Pani zadanie?
Pracuję w szpitalu na oddziale medycyny paliatywnej oraz w hospicjum domowym, gdzie jako zespół (lekarze, pielęgniarki, opiekunowie, wolontariusze, psycholog) zajmujemy się głównie pacjentami z chorobą nowotworową w jej terminalnym stadium. Moim zadaniem, jako psychologa na oddziale jest opieka nad pacjentem i jego rodziną. To przede wszystkim wspieranie i towarzyszenie, pomoc w ujawnieniu trapiących pacjenta uczuć i niepokojów związanych z samą chorobą, a także kresem życia, do którego nieuchronnie się zbliża, stworzenie przestrzeni do wypowiedzenia treści dotąd niewypowiedzianych, obecność, gdy chory nie ma siły lub ochoty na rozmowę, motywowanie do aktywności na miarę aktualnych sił i potrzeb pacjenta, dzielenie z nim jego zainteresowań, odwoływanie się do pozytywnych wspomnień z przeszłości, które są źródłem siły. Kluczowym pojęciem w pracy z pacjentami u kresu życia jest słowo „BYĆ”. To właśnie ta obecność niekiedy bez wielkich słów i gestów, uważność na potrzeby chorego ma niezwykle terapeutyczną moc i sprawia, że pacjenci nie czują się osamotnieni, a ich codzienna jakość życia poprawia się. Sama choroba ale także ten czas, kiedy chorzy trafiają na nasz oddział jest w pewnym sensie drogą, w której odtąd towarzyszymy pacjentowi. Moim zadaniem jest próba przygotowania samego chorego a także jego rodziny do odchodzenia, śmierci poprzez akceptację cierpienia, odnajdywanie nadziei i poczucia sensu w tym trudnym doświadczeniu.
Pacjenci chętnie korzystają ze wsparcia psychologicznego na oddziale?
To bardzo indywidualna kwestia. Oddział, na którym pracuję jest miejscem wyjątkowym, a praca z pacjentem u kresu życia jest niezwykle wdzięczna ale także trudna choćby z uwagi na kondycję psychofizyczną pacjenta. Chorzy onkologicznie są często wyczerpani chorobą, zabiegami, które przeszli, dotkliwym w skutkach leczeniem. Niejednokrotnie trafiają na oddział w stanie, który uniemożliwia już kontakt z kimkolwiek. Wówczas na pierwszy plan wysuwa się praca psychologa z rodziną chorego. Odbarczenie z poczucia winy, które często towarzyszy opiekunom, gdy posyłają swojego chorującego bliskiego na oddział, nauka dbania o siebie, gdy rodzina nadmiernie koncentruje się na chorym, przygotowanie rodziny na śmierć bliskiej osoby a także późniejsze przeżywanie procesu żałoby, towarzyszenie w chwili agonii pacjenta. Nieuleczalna choroba i cierpienie wiążą się z poczuciem straty u pacjenta: zdrowia, sprawności, samodzielności, wyglądu fizycznego, dotychczas pełnionych ról w rodzinie i społeczeństwie, wpływają na poczucie godności pacjenta, samoocenę, obniżają poczucie własnej wartości. Sami pacjenci są otwarci na kontakt ze mną – psychologiem, potrzebują przede wszystkim obecności i akceptacji, bezpiecznej przestrzeni i kontaktu do wyrażenia swoich trudnych emocji i lęków związanych z chorobą, do opłakania wszystkich strat nawet jeśli dzieje się to czasem w formie bezsłownej.
Czy na każdym oddziale szpitalnym w naszym kraju jest zatrudniony psycholog? To już standard?
Obecność psychologa na każdym oddziale szpitalnym nie jest jeszcze standardem, aktualnie psycholodzy zatrudniani są najczęściej na oddziałach onkologicznych, kardiologicznych oraz dziecięcych. Coraz więcej osób docenia korzyści płynące ze wsparcia psychologa i jego rolę w pracy z pacjentami. Na każdym oddziale szpitalnym powinien być zatrudniony psycholog, aby uzupełniać i wspierać konwencjonalne leczenie medyczne i pomagać tym samym pacjentom szybciej wracać do zdrowia. Jego rola w szpitalu to również psychoedukacja, praca z rodziną chorego oraz wspieranie i pomoc dla personelu medycznego, który na co dzień obciążony jest ogromną presją, stresem i mierzy się z oczekiwaniami pacjentów.
Poza pracą na oddziale, styka się Pani w swojej pracy również osobami w głębokim kryzysie. W jakich sytuacjach kryzysowych pacjenci zgłaszają się do Pani? Czy jakaś grupa jest przeważająca?
Tym kryzysem jest właśnie między innymi przewlekła, nieuleczalna choroba własna lub bliskich, ale poza pracą w szpitalu mam do czynienia także z osobami przeżywającymi stratę i żałobę oraz z osobami doznającymi przemocy w rodzinie i jest to grupa pacjentów niestety licznie reprezentowana. Przemoc w rodzinie wciąż jest zjawiskiem bardzo powszechnym, wcale nie marginalnym i nieprzypisanym do konkretnej grupy społecznej. Może ona dotyczyć każdego bez względu na płeć, wiek, wykształcenie czy pełnione role społeczne. Każda forma przemocy jest nieusprawiedliwiona i okrutna, każda godzi w autonomię, poczucie godności i poczucie własnej wartości ofiary. Jednak moim zdaniem najgorszą formą przemocy jest przemoc psychiczna, emocjonalna tzw. przemoc „w białych rękawiczkach”, ponieważ jest niezwykle trudna do rozpoznania nawet dla samej ofiary i udowodnienia, prowadzi do poważnych konsekwencji. Osoby doznające tej formy przemocy stopniowo gasną, stają się ciche, wycofane, bierne, obwiniają siebie wychodząc z przekonania, że zasłużyły sobie na takie traktowanie. Im dłużej trwa przemoc, tym bardziej dotkliwe skutki dla jej ofiar: depresja, stany lękowe, a niekiedy próby samobójcze.
Czym charakteryzuje się pacjent w kryzysie?
Najpierw trzeba zacząć od tego, czym jest sam kryzys. Charakteryzuje go przede wszystkim nagłość i krótkość trwania, jest to każde takie wydarzenie, które jest trudne, przytrafia się nam nagle, a nasze zdolności do radzenia sobie z nim są niewystarczające. Pacjenci w kryzysie to osoby mające trudności z codziennym funkcjonowaniem, zmagają się z utratą poczucia sensu i celowości w życiu, często towarzyszą im natrętne, uporczywe myśli związane z doświadczoną traumą, borykają się z silnym lękiem, depresją, zaburzeniami snu i apetytu, wycofują się z dotychczasowych ról i aktywności, popadają w uzależnienia. Osoby będące po diagnozie przewlekłej, nieuleczalnej choroby niekiedy reagują na nią silną depresją prowadzącą nawet do braku możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. Zdarzają się także takie osoby, u których ciężko doszukać się oznak przeżywanego kryzysu, ponieważ skutecznie maskują u siebie wszelkie objawy, stwarzając pozory cierpią w samotności, rozsypując się w środku. Osoby doznające przemocy niekiedy nawet nie identyfikują siebie jako takich, tłumacząc i usprawiedliwiając swoich sprawców. Pojawiają się u psychologa z zupełnie innym problemem, przypisując trudności ze swoim funkcjonowaniem psychicznym zupełnie innym zdarzeniom lub własnej nieporadności.
Czy pomoc takiej osobie polega na tym samym co innym pacjentom psychologicznym?
Pomoc pacjentom w kryzysie w pierwszej kolejności opiera się głównie na interwencji kryzysowej, która ma na celu jak najszybsze przywrócenie równowagi psychicznej i powrót pacjenta do normalnego funkcjonowania. Działania w ramach interwencji służą głównie złagodzeniu silnych objawów: lęk, poczucie bezradności, napięcie, obawy, które wystąpiły u pacjenta nagle w odpowiedzi na zdarzenie traumatyzujące i uniemożliwiają mu funkcjonowanie na co dzień. W dalszej kolejności można zastosować psychoterapię tak, aby kryzys – zagrożenie mógł stać się również trampoliną do rozwoju.
Jesteśmy w tej chwili w trudnym okresie pandemii w związku z tym zakładam, że liczba osób w głębokim kryzysie zdecydowanie się zwiększy. Czy dla osób, które przebywają w izolacji i czują, że to już dla nich moment mocno kryzysowy możemy wystosować jakieś rady?
Z pewnością przedłużająca się izolacja społeczna związana z pandemią może przyczyniać się do wzrostu poziomu lęku i napięcia u wielu z nas. Stres związany z obawą o zdrowie i życie własne oraz bliskich, utrata bezpieczeństwa i stabilizacji, niepewność związana także z sytuacją gospodarczą dodatkowo na nas oddziałują. Ale jest kilka prostych i sprawdzonych sposobów, aby ten lęk, napięcie redukować nawet w czasie tak kryzysowym, jak ten, w którym się obecnie wszyscy znajdujemy. Ważne jest przede wszystkim wsparcie społeczne, które w kryzysie związanym z izolacją nabiera szczególnego wymiaru. Kontakt bezpośredni jest teraz trudny ale zawsze możemy dzwonić do naszych bliskich, rozmawiać przez komunikatory, pisać wiadomości. Utrzymanie kontaktów społecznych jest znaczącym elementem powrotu do równowagi. Ponadto zaleca się raczej ograniczenie ekspozycji na wiadomości dotyczące pandemii. Nieustanne śledzenie takich informacji znacząco zwiększa w nas poziom lęku, napięcie, a nawet złość. Być może wystarczy, aby śledzić takie komunikaty raz dziennie.
To, co wpływa na poczucie bezpieczeństwa, to z pewnością codzienna rutyna, uporządkowany plan dnia, pewnego rodzaju dyscyplina, ale też zadbanie o odpowiednie proporcje wypoczynku i aktywności. Starajmy się funkcjonować w miarę możliwości, jak przed izolacją, tyle, że w domowej scenerii. Gdy czujemy, że trudne emocje sięgają zenitu, a poczucie zagrożenia i frustracja narastają, warto też po prostu o tym rozmawiać, nazywać swoje uczucia z bliskimi lub skorzystać z takiej możliwości w telefonie wsparcia. Nie zapominajmy również o terapeutycznej mocy poczucia humoru, bo ono także obniża poziom stresu. Żarty i niekiedy obśmianie z pozoru trudnej sytuacji pozwalają skutecznie rozładować napięcie.
Gdzie takie osoby mogą szukać pomocy?
Osoby w kryzysie mogą szukać pomocy przede wszystkim w lokalnych ośrodkach interwencji kryzysowej – takie placówki są w każdym mieście wojewódzkim, a także w wielu fundacjach i organizacjach pozarządowych pomagających osobom w kryzysie. Niejednokrotnie te miejsca są dedykowane konkretnym problemom np: ośrodki dla ofiar przemocy w rodzinie, fundacje pomagające osobom w żałobie. W czasie pandemii szczególną rolę odgrywają bezpłatne telefony wsparcia i zaufania, w których dyżurują wykwalifikowani pomagacze (psychoterapeuci i psycholodzy) gotowi wysłuchać nas i pomóc (między innymi w naszej poradni) czy serwisy internetowe oferujące porady i pomoc psychologiczną.
Liczba osób mierzących się między innymi z chorobą swoich bliskich najpewniej również się zwiększy. Co można doradzić takiej osobie, jak ma sobie poradzić z zagrożeniem życia lub zdrowia kogoś bliskiego?
Jest to niełatwa sytuacja zwłaszcza, gdy mówimy o obecnej, stresującej rzeczywistości związanej z pandemią. Z diagnozą jakiejkolwiek zagrażającej życiu choroby zawsze na początku wiąże się szok, strach, niedowierzanie i wiele obaw. Niemniej jednak warto, aby osoba, która mierzy się z chorobą kogoś bliskiego dała sobie czas na przystosowanie się do sytuacji, poukładanie rzeczywistości na nowo: zmianę planów, zebranie informacji i przezwyciężenie trudności. Osoba, której bliski choruje powinna szukać dla siebie wsparcia. Pomocne może okazać się najbliższe otoczenie (rodzina, znajomi) lub specjaliści (psycholog, telefon wsparcia). Ważne, aby były to osoby, które okażą zrozumienie i pozwolą wyżalić się, wypowiedzieć różne trudne emocje, a kiedy będzie to potrzebne pomogą znaleźć rozwiązania trudności. Pamiętajmy, że w takiej sytuacji nie musimy być bohaterami, mamy prawo do słabości i bezradności, akceptujmy swoje ograniczenia i odczucia, mówmy o nich i nie bójmy się prosić o pomoc.
A jeśli mamy w otoczeniu kogoś takiego? (kto zmaga się z chorobą bliskiego) Co można zrobić dla tej osoby?
Przede wszystkim BYĆ, czasem nawet bezsłownie. Liczy się tak naprawdę każdy gest i każda pomoc: zrobienie zakupów, przywiezienie obiadu. Ogromne znaczenie ma pełne zrozumienia wysłuchanie oraz rozmowa, w której taka osoba może ujawnić wszystkie swoje emocje, myśli, obawy, lęki bez oceny z naszej strony. Ponadto warto oferować pomoc i pytać zamiast czekać aż ktoś nas o nią poprosi. Lepiej zapytać: co mogę dla ciebie zrobić? Jak mogę ci pomóc? Zamiast: jak będziesz czegoś potrzebować to zadzwoń.
Czy możemy wskazać jakieś plusy izolacji w czasie pandemii?
Czas pokaże, jaki będzie prawdziwy bilans zysków i strat izolacji oraz pandemii. Myślę, że z pewnością to, co wydarzyło się na świecie w związku z COVID-19 będzie niezwykle ciekawym materiałem obserwacyjnym między innymi dla psychologów, socjologów i pociągnie za sobą pewne zmiany nie tylko w skali makro, ale także w życiu rodziny i jednostki. To, co już możemy zaobserwować, jeśli chodzi o pozytywne aspekty izolacji i radzenia sobie z pandemią, to przede wszystkim solidarność, wzrost poczucia społecznej odpowiedzialności, mobilizacja. Ja chcę wierzyć także w to, że izolacja chociaż przedłużająca się i trudna dla nas wszystkich przyczyni się do większej bliskości, odbudowania relacji i pozytywnego przewartościowania różnych kwestii związanych z życiem rodziny i jednostki.
W takim razie chętnie wrócimy do omówienia tych obserwacji za jakiś czas. Bardzo dziękujemy za rozmowę.
Related Posts
Depresja maskowana – jak ją rozpoznać?
Ciągłe zmęczenie, stres, ból głowy, złe samopoczucie lub po prostu przeciągające...
Przechodzimy na sesje online!
Drodzy Państwo, W związku ze stanem epidemicznym w kraju oraz w trosce o...